Kamdin |
Wysłany: Wto 17:57, 22 Sie 2006 Temat postu: Wyprawa do Wieży Zegarowej, część pierwsza... |
|
...czyli absurdu początek prawdziwy.
Czas Akcji: a kto, kurde, ma wiedzieć???
Miejsce Akcji: właściwie w temacie już jest, więc się powatarzać nie będę.
Dramatis Personae:
-Chaoticus Maximus: Barbarzyńca o inteligencji okruszka chleba, wyznający boga Masmixa (czytaj: boga inteligentnych chomików).
-Poezja Kichana: Elfka-bardka o skłonnościach homoseksualnych
-Adelajda von Klozet: młoda ludzka arystokratka, uciekła z domu i para się zawodem zabójczyni (nieudolnie, trzeba przyznać).
-Zargath, do zabijania i chędożenia, w skrócie: Zdzich, krasnolud berserker, z tendencją do wpadania w szał, gdy zobaczy dżdżownice...
-Drufel von Precel: młody paniczyk, studiujący magię, ze skłonnościami do "przesadzania" przy wykorzystywaniu tejże mocy.... zobaczycie sami zresztą.
Ta zacna, 6-osobowa grupa podróżników... właściwie najemników, zmierzała właśnie do Wyzyskania, małej wioski na szczycie wzgórza Korumpcjusza. Wioska liczyła sobie 73 mieszkańców, kilkanaście kóz (z których mleka wyrabiano jogurty alkoholizowane... nie pytajcie jak) i pół psa, od kiedy dwójka wieśniaków posprzeczała się, i pies oberwał siekierą... była tu też wysoka na 144 metry wieża zegarowa z marmuru. Kto ją postawił, po co, i dlaczego, cholera, zegar nie chodził, tego nawet najstarsi Wyzyskańczycy nie wiedzieli. Ale tam straszy... tak mówią. I ta własnie plotka zachęciła naszą wspaniałą drużynę do wspinaczki na wzgórze Korumpcjusza.
Po długiej podróży, bohaterowie postanowili że zatrzymają się w karczmie "O Prikrasnaja Bronghilda" na łyczek czegoś mocniejszego, i aby odpocząć przed wyprawą. Drufel, Zargath, i Chaoticus zamówili po butelce wódki, Adelajda postanowiła zostać trzeźwa, natomiast Poezja zamówiła kufel sławnego, alkoholizowanego jogurtu... Po chwili, Chaoticus i krasnolud zaczęli konkurs picia wódki, panna Kichanna zaczęła startować do pięknych kelnerek, natomiast jeden z wieśniaków zauważył, że Drufel jest magiem (skubany wsioch...) i zawołał:
-Hej, mały, podaj ognia!- na pół drwiąco, na pół żartując zwrócił się do młodzieńca, trzymając w ustach fajkę.
-Jak chcesz...-
Drufel skupił się... ale nic nie wyszło, no poza rozbawieniem reszty klientów karczmy. Młodzik spróbował ponownie, ale skończyło się tak samo jak wcześniej. W końcu, czarodziej nie wytrzymał, i ze złości zmaksymalizował swoją moc... Na nieszczęście, zamiast podpalić tytoń w fajce wieśniaka, Drufel podpalił jego samego.
Po pięciu minutach było po wszystkim; starostę ugaszono (bo okazało się, że to starosta był...), a drużynę wykopano na utwardzony parking dla koni... Wieśniacy, poza przypalonym starostą, nie zaliczyli większych strat, poza kilkoma twarzami podrapanymi przez paznokcie (pazury?) Poezji, gdy ją odciągano od wdzięków jednej z kelnerek, i odciętej "męskości" jednego z wsiochów, który utracił swój skarb przy starciu z Chaoticusem, który trochę za bardzo się zamachnął...
Pech jak pech, ale nocleg trzeba znaleźć było. Na szczęście, znaleźli małą chatkę na skraju wioski, a do tego blisko wieży zegarowej, więc grupa zgodnie uznała, że tutaj przenocują. Chaoticus, zapukał, jak to na grzecznego chłopca przystało, i drzwi się otworzyły, a w progu stanęła babcia.
-To wyście staroste podpalili, co?- powiedziała, zerkając na przybyszów -To dobrze, bo ja tego piernika nienawidzę...-
Gdy weszli do środka, zobaczyli siedzącego przy stole dziadka ubranego w zielone szaty, dzierżącego w rękach kostur i dziarsko pykającego fajkę. Na stoliku, przed nim, leżał woreczek ze sproszkowanymi ziołami. Drufel, mający podejrzenia co do zawodu staruszka, podszedł i zapytał:
-Witaj, staruszku. Jak masz na imię?-
Dziadek popykał fajkę jeszcze chwilę, po czym wyjął ją z ust i rzekł:
-Gandzialf...-
c.d.n. |
|