Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Qithes
Górski Wojownik
Dołączył: 18 Sie 2006
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 23:53, 20 Sie 2006 Temat postu: O tym, jak jedno wydarzenie może zmienić krasnoluda |
|
|
Dobry wieczór wszystkim, jak każd widzi, jestem krasnoludem i jak każdy krasnolud mam swoją historię. Za oknami deszcz, a tu ciepło i piwo dobre, a więc znakomite warunki do opowiadania histori. A więc zaczęło się tak: Urodziłem się sto trzydzieści osiem lat temu w małej wtenczas twierdzy krasnoludzkiej, nazywała się Świszcząca Góra, a dowodził w niej sam Bedbim. Nie był szczególnie bogaty i na bogactwa łasy, ale był najzacniejszym krasnoludem jakiego znałem. Wychowywałem się w twierdzy przez czterdzieści dwa lata. Uczłem się róznych rzeczy, od kowalstwa aż po szermerkę, która szła mi najlepiej ze wszystkiego co robiłem. Jak już mówiłem w wieku czterdziestu dwuch lat, pragnąłem wyruszyć w świat w poszukiwaniu przygód. Nie musiałem tego robić, bo pewnego dnia przyjechał to twierdzy pewien człowiek, nazywał się Riedbraune i szukał najemników do pomocy w polowaniu na smoka. Bez namysłu sądząc, że to moja życiowa szansa, zgłosiłem się na ochotnika... byłem jedyny. Riedbraune najspampierw przyjrzał mi się dobrze, potem zatyał czy mam jakieś doświadczenie w takich sprawach. Gdy mu odpowiedzałem, to pomyślałem, że nici z wyprawy, jednak on wcale nie wyglądał na zniechęconego, zapytał czy znam się na czymś, odpowiedziałem mu, że trochę znam się na szermierce, ale nigdy nie sprawdzałem się w prawdziwej walce. Riedbraune chwilę pomyślał, potem powiedział, że zabierze mnie ze sobą, ale nie abym polował na smoka, tylko postanowił sprawdzić jak sobie radzę z mieczem, trochę podszkocić w razie potrzeby, potem ewentualnie na jakies przygody zabrać. Ogarnęła mnie wtedy euforia, naprędce za większość oszczędności kupiłem sobie konia i trochę prowiantu i wyruszyłem z moim nowm towarzyszem. Jechaliśmy prosto, bardzo długo, w pewnej chwili, zupełnie niespodziewanie Riedbraune skręcił w las, a ja pojechałem za nim, był to najgorszy etap drogi, musieliśm zsiąść z koni i iść pieszo, las zdawał się nie mieć końca, jednak koniec miał. A na skraju stały, lekko zarośnięte ruiny zamku. Nie było tam zbyt wygodnie, ale wokół zamku znajdowało się wiele machin, urządzeń i przedmiotów, które służyły do ćwiczenia umiejętności walki, Riedbraune przedstawił mi zastosowanie wszystkiego co tam było, zalecił ćwiczyć ile się da, a sam pojechał, jak mi powiedział, na dzień lub dwa, żeby smoka ubić, a ja pełen entuzjazmu odrazu zacząłem trening, o jakim w twierdzy mogłem tylko pomarzyć. Cały dzień ćwiczyłem, kiedy tylko mogłem. Drugiego dnia tak samo, trzeciego też i czwartego i piątego. Zaczynałem się poważnie niepokoić o Riedbraune, a pozatym kończył mi się prowiant. potanowiłem poczekać jeszcze jeden dzień i ruszyć samotnie na poszukiwanie przygód, było to mój główny cel, jednak zanim znalazłem jakąś przygodę, musiałem zdobyć coś do jedzenia. Wyjechałem więc w poszukiwaniu jakiegoś miasteczka, na szczęcie niedaleko lasu była jedna wioska. Gdy się tam zapytałem czy jakaś dobrze płatna praca nie znalazła, to wieśniacy odpowiedzieli, że w tych okolicach dobrze płatne jest tlyko polowanie na potwory. Jako, że w ciągu tych pięciu dni treningu moje umieętności znacznie się poprawiły, postanowiłem spróbować szczęścia. Szczęście mi dopisało, jako że wioskę terroryzował zwykły, prawie nieszkodliwy goblin, a pieniędzy za niego dostałem tyle ile przez pół roku byłem w stanie zarobić w twierdzy. Kupiłem jedzenie i wróciłem do zamku ćwiczyć. Spędziłem na treningu, przerywanym pracami dorywczymi, prawie dwa lata i postanowiłem w drugą rocznicę wyruszyć w celu szukania przygód. Jedną znalazłem bardzo szybko, gdy tylko dojechałem do najbliższego zamku ludzi, dowiedziałem się, że smok szaleje w okolicy i jest ogromna nagroda za ubicie poczwary. Zastanowiłem się, czy to nie ten sam smok, którego pojechał zabić Riedbraune, ale chęć sprawdzenia się wzięła górę. Zanim jednak wyruszyłem polować na smoka, postanowiłem dowiedzieć się czegokolwiek o smokach i ich sposobie bycia. Gdy już co nieco się dowiedziałem, pojechałem na spotkanie z przeznaczeniem. Walka była dość długa, niełatwo było zadać smokowi cioś, ale jakoś mi się udało, a na dodatek nie bylejaki cios, odcięłęm gadowi głowę, gdy nachylił się, alby zionąć ze mnie ogniem. Było to moje pierwsze coś znaczące zwycięstwo. Po tym sukcesie wszystko układało się znakomicie, gdy już zmęczyło mnie poszuiwanie przygód, a zmęczyło nieprędko, bo zajmowałem się tym około czterdzieści lat, odstawiłem walkę i założyłem rodzinę. Miałem żonę i dwóch synów. Żyło nam się szczęśliwie i dostatnio, aż pewnego dnia, pewien człowiek wraz z bandą opryszków napadł na misto, w którym mieszkałem. Gdy wybiegłem z domu i poszedłem na rynek, by wraz z innymi po zgrupowaniu się bronić miasta, jeden z opryszków okradający wszystkie domy po kolei, trafił przypadkiem do mojego doomu, jednego, w którym ktokolwiek był, gdy tylko zobaczył moją żonę i dzieci, bez wachania zabił ich, a ja usłyszawszy krzyki co sił w nogach popędziłem zobaczyć co się dzieje. Mimo, że w szermierce byłem dość dobry po zobaczeniu mojej rodziny, leżącej na podłodzie w kałuży krwi, załamałem się. Przysiągłem sobie nigdy więcej nie zakładać rodziny, całe życie walcząc z bandytami i opryszkami. Ale nie tak jak dawniej. Nie umiałem już tak jak kiedyś parować i zadawać ciosów, ale stale pamiętając do czego bandyci doprowadzili, stale będąc pełnym nienawiści nauczyłem się jak zadawać silne ciosy, którym nikt się nie oprze. Z czasem też, biorąc pod uwagę, że nie byłem w stanie zbyt często mieć okazji do trafienia przeciwnika, jedynym widzianym przeze mnie sposobem było zmęczenie wroga, więc w czasie długich godzin treningów porwóciła mi dawna, niesamowita wręcz kondycja. Mogłem walczyć bardzo długo bez najmniejszch śladów zmęczenia. Tak zaprawiony, jeździłem długo po świecie, zabijając bandytów, jeździłem tak długo, aż dowiedziałem się o miejscu, w którym najpewniej znajdą się tacy, co mi pomogą, co mnie zrozumieją i przyjmą, usłyszałem o Górskich Klanach. Nie zwlekając przyjechałem tu. Resztę histori już znacie. A koniec tej histori zależy w dużej mierze od was, moi bracia, bo postanowiłem zostać z wami na zawsze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Wielki Topór
Administrator
Dołączył: 03 Lut 2006
Posty: 1713
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Śląsk
|
Wysłany: Pon 0:07, 21 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Historia bardzo zmienna, jeżeli chodzi o poziom. Od chwil mało realistycznych (zabijać już smoka-a lv jeszcze na to nie pozwala), po ciekawe wytłumaczenie dojścia do swojej klasy. No i całe szczęście, jest to pierwsza u nas, gdzie ginie rodzina. Na prawie .Bo dużo osób lubi tego wątku nadużywać.
Ogólnie pozytywnie. Najbardziej mnie wciągła końcowa część, po smoku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Grogo
Górski Wojownik
Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 1167
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pon 0:07, 21 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
mi sie podoba naprawde - masz ciekawy styl i spory talent, może powinieneś napisać coś do biblioteki?;>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Qithes
Górski Wojownik
Dołączył: 18 Sie 2006
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pon 12:12, 21 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Pomyślę o tym :p i dzięki za pozytywne komentarze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoker
Górski Wojownik
Dołączył: 20 Sie 2006
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pon 18:47, 21 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
mi się podoba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|