Crom
Gość Gór
Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Sob 23:25, 27 Sty 2007 Temat postu: O błękitnym psie i butelce wódki |
|
|
Coś się wydarzyło. Poczułem to w powietrzu. Poczułem to we snach. Coś, co mogło zmienić ówczesny świat. Ale zacznijmy od początku…
Nowo narodzony piesek był inny niż pozostali bracia. Maleńki, chudy, niepozorny, błękitny. Tak tak, to nie żart. Szczenię te miało ciemnobłękitną sierść. Było odtrącane przez matkę oraz pozostałe szczeniaki. Chciał uciec, lecz gdy krótkowzroczni właściciele zauważyli oryginalność „własności”, chcieli go sprzedać z jak największym zyskiem. Nie udało im się to. Szczenię uciekło przez uchylone drzwi, prosto w ciemne uliczki wielkiego miasta.
Biegł najszybciej jak potrafił. Nie wiedział dokąd uciekać, to miejsce było całkowicie obce. Widział wielkie, dwunożne istoty, podobne do jego poprzednich właścicieli. Nie pojmował tego, widocznie psie móżdżki nie są przystosowane do przyswajania tego typu informacji.
Jak to możliwe że psy, takie jak on, mogą być czyjąś zabawką? Na to pytanie, jego móżdżek też nie potrafił odpowiedzieć. Pobiegł do wąskiej uliczki, gdzie były rozrzucone rożnego rodzaju odpadki. Był głodny, wziął do pyska kawałek stęchłego mięsa. Smak ciekawy, zapach powalający. Doszedł do wniosku, że jeżeli się powstrzyma odruchy wymiotne, można wyczuć interesujące aromaty. Poczuł, że żyje.
I tak nasze błękitne bydlę…szczenię znaczy, rosło jak na drożdżach. Zepsute mięso, suchy chleb oraz stary ser widocznie służyły naszemu wybrykowi natury. Pojął tajemną sztukę, którą mogą znać tylko najsprytniejsi. Otóż, za każdym razem gdy obok śmieciowiska…legowiska przepraszam, przechodził człowiek, piesek sprytnie chował się w skrzyni po ogórkach. Już nie był wychudzony jak kiedyś. Postanowił opuścić to miasto. Ale żeby to zrobić, musiał najpierw opuścić skrzynię. Udało mu się w rekordowym czasie, o dziesięć minut wcześniej niż zazwyczaj. Czyli w ciągu godziny. Piesek pognał do bram miasta, ku jego przeznaczeniu.
Spacerował spokojnie po lesie, to miejsce go intrygowało. Wysokie drzewa, pachnące kwiaty, trujące grzyby. Nigdy wcześniej tu nie był. Ba, bo w jaki sposób? Słyszał stukot dzięcioła, dźwięk był intrygujący. Chwilę po tym, usłyszał coś mniej ciekawego, ale w istocie mrożącego krew w żyłach. Hałas był nie do zniesienia, ale coś bydlęciu mówiło że musi iść w kierunku źródła dziwnych dźwięków. Zobaczył człowieka. Leżał, oparty głową o drzewo. Najwidoczniej spał, wydając straszne dźwięki. Przy jego boku leżała pękata butla. Była przechylona, z wnętrza spływała przezroczysta substancja. Błękitny pies był spragniony, myślał że to krystaliczna woda. Spróbował jej, chłepcąc z maleńkiej kałuży. Zasmakowało mu to. Wetknął maleńki łepek do butli, wypijał coraz więcej. Człowiek się nie zbudził, pies zataczając się pognał w niewiadomym kierunku. Odtąd jego przygody zaczęły nabierać kolorów, nasz bohater inaczej zaczął postrzegać świat. To był początek nowej historii.
I tak błękitny pies szukał cudownego płynu, doświadczając wielu przygód. Tak, nadszedł czas na kolejną, dlatego też muszę ułożyć się do snu. Dobranoc i cierpliwości, niedługo będą nowe przygody pieska…
Post został pochwalony 0 razy
|
|